"Długie" zestawy
Przemysł samochodowy oferuje tzw. „długie” zestawy, czyli o łącznej długości 17,8 m w przypadku zestawu naczepowego i 24 m w przypadku zestawu z przyczepą. Tego typu pojazdy są już testowane od pewnego czasu w Holandii.
Jeżeli chodzi o „długie” zestawy z przyczepą to dla Szwedów nie jest to żadna nowość, bowiem u nich tej długości pojazdy są używane od dziesiątków lat. Dopuszczalna długość zestawów drogowych w ruchu międzynarodowym reguluje stosowna dyrektywa Unii Europejskiej i próby dopuszczenia dłuższych pojazdów uznawane są za naruszenie praw unijnych. Co prawda można by się pokusić o wydawanie zezwoleń na przewozy ponadnormatywne obwarowane zastrzeżeniem, że dopuszczalne naciski na oś nie będą przekroczone, takimi zestawami on-line w ciągu kilku sekund, ale tego typu wnioski są traktowane przez ekspertów, a co dopiero dobrze wgryzionych w biurka urzędników, jako zbyt kreatywne.
Co ciekawe także, jeżeli chodzi o dopuszczalną masę całkowitą (DMC) istnieją w Europie poważne rozbieżności. Od 38 t np. w Austrii, czy w Bułgarii, poprzez 40 t we Francji, czy w Niemczech, 42 t w Polsce, czy w Turcji, 44 t w Belgii, czy w Luksemburgu, aż po 55 t w Holandii, czy w Norwegii i 60 t w Szwecji. Te ograniczenia mają uzasadnienie wynikające ze stanu technicznego infrastruktury drogowej, choć tak naprawdę decydujący jest maksymalny dopuszczalny nacisk na oś. Jak do tej pory jedynie Francja i Luksemburg (mały to kraj, to Unia odpuściła) porozumiały się co do wpuszczania na swoje terytorium pojazdów spełniających wymogi co do DMC w kraju rejestracji.
Dyskusja o dopuszczeniu do ruchu „długich” zestawów zaczyna się zazwyczaj od wielkich oczu strachu przed nowością, w tym przypadku przed tym, że taki wielki zestaw gdzieś wjedzie i utknie, bo nie da rady np. zawrócić. Zapominamy, że oznakowanie dróg pod kątem możliwości poruszania się po nich poszczególnych pojazdów należy do odpowiednich władz i jest sprawą czysto techniczną. Nikogo nie dziwią znaki informujące o ograniczonym prześwicie mostu czy wiaduktu, ale znaku zakazującego wjazdu zestawu o długości powyżej „x” metrów jakoś sobie nie wyobrażamy.
Nic dziwnego, że dyskusja o dopuszczeniu „długich” zestawów budzi także ogromne emocje w Niemczech. Glos zabierają silnie przestraszone władze lokalne, które w imieniu swoich mieszkańców zgłaszają obawy przed „słoniami drogowymi” szalejącymi po wąskich uliczkach osiedlowych, tak jakby obecnie dopuszczone „woły robocze” mogły tam wjeżdżać bez ograniczeń. Wątpliwości przewoźników budzi sytuacja, w której wracający z zagranicy zestaw 17,8 m będzie konkurował o krajowy ładunek powrotny z zestawem 16,5 m. Warto przypomnieć, że swego czasu, jakieś 30 lat temu, przejście z naczep 12,5 na 13,6 nie wzbudzało takich emocji (długość ciągnika nie zmienia się w istotny sposób, zatem za krytyczną uznaje się długość ładowną naczepy lub pojazdu silnikowego i przyczepy). Także dziś mówimy o zaledwie 3 europaletach więcej. Pamiętam, że przez długi czas na rynku funkcjonowały oba standardy i znajdowały swoje ładunki. Stare 12,5 wyeliminowało zużycie, a nie dyrektywy unijne, czy inne administracyjne posunięcia.
Każdemu wyda się logicznym, że prowadzenie samochodu powinno być domena chłodnej, racjonalnej kalkulacji, tymczasem każdy z nas prowadzi na dopalaczu większych lub mniejszych emocji. Homo rzekomo sapiens składa się z rozumu i emocji i to się na szczęście nie zmieni. Warto jednak oddzielać emocje od faktów, kiedy spór dotyczy konkurencyjności gospodarki. Postępu nie zatrzymamy. Jeżeli chodzi o dopuszczenie „długich” zestawów, mamy wybór miedzy rolą hamulcowego albo przyspieszającego. W Niemczech trwają testy i od 2017 r. „długie” zestawy zostaną dopuszczone do ruchu. Jeżeli będziemy czekać na dopuszczenie w Unii, a inne państwa dopuszczają już „długie” zestawy u siebie, to w dniu zmiany oni dyrektywy oni będą mieli przewagę konkurencyjna. O ile wiem, to nasz megamocny rząd ma inne, ważniejsze ekshumacje na głowie.
[ piotrmsikorski@poczta.onet.pl ]
« powrót