Do przerwy 0:1
Broszury dla kierowców, opublikowane na stronie internetowej ZMPD, to polskie tłumaczenie angielskiej myśli biurokratycznej. Są tam angielskie zalecenia dla kierowców wjeżdżających do Wielkiej Brytanii i wybrane sankcje za uchybienia tamtejszym przepisom. Warto stosować się do tych zaleceń, choć forma w jakiej przedstawił je ZMPD zadziwia, o czym poniżej.
W niektórych przypadkach, sankcjami przestępstw, wynikających z okoliczności, za które odpowiada rząd Wielkiej Brytanii, obłożeni są polscy kierowcy i przewoźnicy. To nie Polacy zrobili „refugees welcome’’. Natomiast to Polacy mają płacić kary, gdy okaże się, że jakiś nielegalny imigrant jest cwańszy niż angielska kontrola. Nie oburzył się ZMPD, nie zaprotestował, nie zapytał Anglików: co rząd brytyjski robi dla zmniejszenia ryzyk oraz zdjęcia kosztów i uciążliwości ochrony swoich granic z przewoźników itp. Zamiast tego, poucza członków Związku: można zapobiegać nielegalnej imigracji. To jest jednak przesłanie dla rządu brytyjskiego, a nie polskich przewoźników. Brytyjczycy łatwo narzucili ZMPD swoją narrację. Uczynili Związek komiwojażerem swojej optyki.
Część przepisów, do których odwołują się angielskie zalecenia, to swoisty bat na przewoźników, przy pomocy którego rząd brytyjski kompensuje sobie skutki swoich błędów, uchybień, zaniechań i oszczędności. Zyskanie logo związku przewoźników polskich na takich dokumentach stanowi dla Brytyjczyków autoryzację niekorzystnych dla Polaków rozwiązań. Teraz w jakimkolwiek sporze lub negocjacjach Anglicy mogą wyciągnąć te kwity, dowodząc, że „przecież przyklepaliście to’’. Nie zdystansował się ZMPD do brytyjskich przepisów, tylko łyknął je bez popitki, nie bacząc na ich skutki dla swoich członków.
Nie odrobił ZMPD pracy domowej, zadanej przez pana ministra i marszałka sejmu Radosława Sikorskiego, który wprowadził do obiegu pojęcie „murzyńskości’’ i wyjaśnił, że przyjmowanie takiej postawy jest niekorzystne. ZMPD nie zwołał konferencji protestacyjnej i nie złożył zastrzeżeń. Nie zlecił ekspertyz utytułowanym przedstawicielom potencjału naukowo-badawczego, którzy za parę groszy wykazaliby, że brytyjskie przepisy są sprzeczne z zasadami wolnego rynku, wartościami europejskimi, prawami człowieka itp. ZMPD pohukuje razem z Anglikami na swoich członków, zamiast występować jako rzecznik zrzeszonych przewoźników wobec brytyjskiej biurokracji.
Pyskował Związek polskiemu ministrowi finansów na okoliczność planów zmiany przepisów regulujących wwóz paliwa ze Wschodu. – Ścigajcie złodziei, a nie nas! – rezonował polskim urzędnikom i posłom jakiś mądrala, przewoźnik ze wschodniej Polski. Zabrakło cojones, by tak samo powiedzieć Anglikom. Zamiast tego, brytyjskim urzędnikom ZMPD od razu zrobił łaskę, przystawiając swój certyfikat na kwitach ze wszystkimi ich przepisami. Przepisami, w których Brytyjczycy grożą Polakom 14-letnią odsiadką, jeśli uznają, że ci przemycali imigrantów!
Poradziłbym przewoźnikom zrzeszonym w ZMPD, by w obliczu Brexitu, nie robili samodzielnie „dyplomacji’’, zyskując kolorowe koraliki, a ryzykując, że urzędnik Ambasady JKM ogra notabli Związku. Ale przecież przewoźnicy sami sobie stworzyli swój związek, wybrali ludzi prowadzących ich sprawy, kreujących ich wizerunek, będących projektorem ich mentalności i dysponentem ich znaku, więc „róbta co chceta’’. Na razie, na własnym boisku, Polska – Anglia, do przerwy 0:1.
« powrót