Elbląg – port z problemami
Kontrola fitosanitarna, stocznia rzeczna, obroty handlowe
Od ponad pięciu lat port w Elblągu nie może doczekać się decyzji o pozwoleniu na uruchomienie kontroli fitosanitarnych. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to już pod koniec 2017 r. ta usługa może być wprowadzona, ale elbląski port boryka się nie tylko z tym problemem.
Czy rzeczywiście tak się stanie? Na to pytanie dość zawile odpowiedziało Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Z obszernego pisma wynika, że: „w 2016 r. zostało podpisane porozumienie pomiędzy wojewodą warmińsko mazurskim, prezydentem Miasta Elbląg i Zarządem Portu Elbląg odnośnie zapewnienia i dostosowania punktu kontroli granicznych służb kontrolnych. Na podstawie porozumienia wojewoda wystąpił z wnioskiem do właściwego ministerstwa o zmianę rozporządzenia wykazu przejść granicznych. Dla przeprowadzania tych kontroli i utworzenia oddziału granicznego, zostały podjęte „prace legislacyjnie nad projektem rozporządzenia ministra rolnictwa zmieniającego rozporządzenia w sprawie wykazu punktów wwozu, przez które można wprowadzać rośliny, produkty roślinne lub przedmioty.” Jeśli urzędnicy zdążą zakończyć te czynności, to być może pod koniec 2017 r. zostanie otwarty w porcie punkt kontroli fitosanitarnej.
Odkładanie w czasie otwarcia tego punktu naraża port na utratę i tak już okrojonych wpływów. Obroty Elbląga, jeszcze zadawalające w latach 2010–2012 ostatnio podupadły. Powodem jest przede wszystkim sytuacja geopolityczna w tym rejonie, wzajemne sankcje ograniczające obrót towarowy, zaporowe cła na poszczególne grupy towarów budowlanych oraz dodatkowo niekorzystny kurs rubla rosyjskiego mający wpływ na siłę nabywczą i popyt – wyjaśnia Arkadiusz Zgliński, dyrektor portu. - Poza tym brak kompleksowego zakresu kontroli w elbląskim porcie ogranicza możliwości przeładunkowe portu pod kątem asortymentu towarów, głównie w imporcie. Obecnie aktualne, aczkolwiek niepotwierdzone informacje ze wschodu nie napawają optymizmem, dlatego bardzo ważne jest zapewnienie suwerennego i skróconego dostępu do Morza Bałtyckiego. Jak wynika z wypowiedzi dyrektora, budowa przekopu widziana od strony władz portu staje się warunkiem jego przetrwania i rozwoju.
Czy wiadomo już jakie statki będą zawijały do portu i z jakim ładunkiem? Czy były robione analizy obrotów? – pytamy dyrektora Zglińskiego. – Oczywiście. Analiza została wykonana na zlecenie Urzędu Morskiego w Gdyni. Skrótowo podam, iż zanurzenie jednostek będzie wynosiło ok. 4 m, czyli tonaż takiej jednostki to ok. 4000 GT. Co do długości, to jest ona określana na ok. 100 m ze względów parametrów śluzy i kanału. Ładunki mogą być różne w oparciu o rachunek ekonomiczny i popyt na grupy towarowe. Według analiz obroty elbląskiego portu mogą wynieść około 5 mln t ładunków rocznie – odpowiada.
Szansą dla rozwoju portu miała być własna stocznia rzeczna, niestety dzięki poprzedniemu prezydentowi miasta, posłowi PIS, stocznię przejęła prywatna spółka, co niekorzystnie odbiło się na działalności gospodarczej portu. W 2014 r. dla budżetu Elbląga wydanie 1,5 mln zł na zakup stoczni, nie stanowiło aż tak wielkiego problemu, ale pod nowym kierownictwem miasto wycofało się z tej inwestycji. W tej sytuacji, zarząd portu zdecydował się na zaciągniecie kredytu, z gwarancją właściciela, czyli miasta.
Niestety, nowy włodarz tak długo odwlekał udzielenie gwarancji, że dał czas spółce prywatnej na podpisanie umowy przedwstępnej z byłymi właścicielami stoczni. I w ten „prosty” sposób port i miasto pozbyło się inwestycji, która mogłaby służyć rozwojowi portu i przysparzać dodatkowe źródła dochodu. Ówczesny prezydent, wybrany zresztą przez mieszkańców, kierował Elblągiem przez rok, ale skutki jego decyzji są odczuwalne do dzisiaj.
Zdaniem mieszkańców działania poprzedniego prezydenta na korzyść prywatnej spółki, aby ta przejęła stocznię rzeczną, zachwiała procesem przygotowań portu do nadchodzącej inwestycji przekopu Mierzei Wiślanej i całym miastem, ponieważ obecna sytuacja finansowa portu byłaby inna, gdyby czerpał zyski z własnej stoczni rzecznej. Dodajmy jeszcze, że żaden z czterech projektów przedstawionych przez port, czyli rozbudowa terminali towarowych, pogłębienie toru podejściowego, czy budowa obrotnicy nie znalazł się na liście dofinansowania przez środki unijne.
Z zapowiedzi Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wynika, że przekop Mierzei będzie gotowy do 2023 r. Ale do tego czasu port musi jakoś przetrwać. Pytanie w jakim stanie dotrwa do tego czasu, skoro nadal będzie pogarszała się wymiana handlowa z obwodem kaliningradzkim?
Zdaniem Arkadiusza Zglińskiego ciężko jest wyrokować i diagnozować wzajemne stosunki i wymianę handlową w takim przedziale czasowym. – Na przykładzie dotychczasowej współpracy możemy stwierdzić, iż rynek rosyjski jest wielce nieprzewidywalny szczególnie w oparciu o wzajemne stosunki polityczne. Dlatego uważam, że wymiana handlowa do 2030 r. będzie funkcjonowała na dotychczasowym poziomie. Co do portu i jego kondycji to pozytywem jest reaktywacja żeglugi pasażerskiej w relacji krajowej, natomiast wykonanie kanału zaktywizuje działalność portową już podczas samych prac budowlanych.
« powrót