Gwarancje bankowe
Przewoźnicy i spedytorzy postulują, by pośrednik przy przewozie rzeczy posiadał „ubezpieczenie od prowadzenia działalności gospodarczej’’. Niech będzie to gwarancja bankowa. Ci spedytorzy, przewoźnicy i działacze, którzy lubią wypowiadać się w mediach, zwracają uwagę, że taka forma zabezpieczenia występuje w branży turystycznej.
Bez względu na to, czy rządziła „dyktatura ciemnogrodu’’, czy „przywrócimy wolność, demokrację, niezawisłe sądy, zbiór szparagów u bauera, konstytucja, konstytucja!”, widok turystów wyrzucanych z hoteli lub koczujących na lotniskach był maczugą, która, sformatowana w medialny przekaz, waliła w aktualnie rządzących. Czy to w tv „cała prawda całą dobę”, czy w „reżimowym’’ serwisie informacyjnym, zawsze poszkodowana była emerytka, która latami odkładała na podróż życia, pani Ania z trójką dzieci, która za wszystkie oszczędności chciała im zrobić wakacyjną frajdę lub pan Janusz, który po roku ciężkiej pracy, wymarzył sobie odpoczynek w Egipcie. I władza powinna coś z tym zrobić! W żadnym przekazie medialnym nie znalazłem poszkodowanego złodzieja, który okradł państwo, cwaniaka, który nie zapłacił swoim kontrahentom lub oszusta, który wyrolował swoich pracowników! Każdego roku w sezonie urlopowym taka medialna pała waliła we władzę. Władza więc płaciła pieniędzmi podatników za hotele i samoloty, po czym ogłaszała, że poszkodowani turyści szczęśliwie wylądowali na lotnisku Chopina. Nic zatem dziwnego, że przez system obowiązkowych gwarancji bankowych pozbyła się problemu. Teraz wszelkie informacje o zawirowaniach w turystyce są jednogodzinną sensacją, ale już bez politycznej mocy.
Pierwszoligowe firmy spedycyjne i przewozowe są wyposażone w niezbędne ubezpieczenia. Można by do nich dorzucić ubezpieczenie ryzyk kontraktowych, ale prawdopodobieństwo, że w tym towarzystwie ktoś komuś nie zapłaci za należyte wykonanie usługi jest niewielkie. Są jednak jeszcze różni facilitatorzy „import, eksport, transport, spedycja, logistyka - wszystkie ładunki i kierunki’’, którzy na salony TSL nie mają wstępu. Ci przyjmują zlecenia od podmiotów, które w ekstraklasie wiszą w gablocie: „tych klientów nie obsługujemy’’, a jeśli - to full prepayment! Prawdopodobieństwo, że taki kontrahent opóźni zapłatę, wyszarpie jej część lub nie zapłaci w ogóle, jest duże. Przed tym mają więc chronić obowiązkowe gwarancje bankowe. Wtedy trzecioligowi przedsiębiorcy nie musieliby się wysilać, by za swoje pieniądze budować system i gromadzić wiedzę do oceny wiarygodności kontrahentów. Mogliby przyjmować każde zlecenie, a za bezpieczeństwo transakcji zapłaciłby ostatecznie konsument.
Jestem sceptyczny. Okładanie się bejsbolami B2B przez trzecioligowych MiŚ-ów w TSL - branży, która nie zbudowała żadnego wizerunku samej siebie, jest władzy obojętne. Nie wzrusza i nie oburza elektoratu - konsumentów medialnych przekazów. Nie wpływa na preferencje wyborcze, nie robi klikalności w Internecie i nie przyciąga do ekranów tv. W przeciwieństwie do dawnego, turystycznego B2C.
Na pożytek budowania wizerunku branży i profesjonalnego lobbowania na jej rzecz zwrócił uwagę prezes Maciej Wroński z TLP i wskazał, że do tego potrzeba dużych pieniędzy. Nie spotkała się ta uwaga z żadnym oddźwiękiem w innych organizacjach TSL. Między innymi dlatego, ten i wiele innych postulatów wyląduje w okrągłym segregatorze. One nikogo, poza postulującymi, nie obchodzą.
« powrót