Mniej smrodu, więcej tłoku
Przedstawiony ostatnio przez Ministerium Energii program „ Pakiet na rzecz czystego transport’’ ładnie wygląda w prezentacji, ale nie opiera się na sięgających dostatecznie głęboko założeniach.
Tłumacząc łopatologicznie, pierwsza część programu „Diagnoza’’, diagnozą nie jest. To dwie informacje plus dwa pustosłowia. Diagnozą, w przypadku pojazdów osobowych, byłoby przedstawienie struktury zaspakajania potrzeb komunikacyjnych, co przekładając na prosty język brzmi: w jakim celu, ile i czym jeżdżą Polacy. A sięgając głębiej, kiedy jeżdżą, w jakich relacjach i jak w ujęciu dynamicznym, wykorzystywana jest pojemność pojazdów. Dopiero zestawienie odpowiedzi na te pytania ze strukturą zużycia paliw, źródeł, kosztów i perspektyw ich pozyskiwania, pozwala umieścić w prezentacji cliparta ze słowem „diagnoza’’. Ministerium już na początku, zdaje się mylić cele ze środkami do ich osiągnięcia. Celem w transporcie jest przemieszczenie towaru lub przejazd pasażera z punktu „A’’ do punktu „B’’. Odbywa się to przy użyciu określonego środka transportu, napędzanego określonym paliwem. To paliwo to jeden ze środków do osiągnięcia celu. Warto może pokusić się o refleksję ekonometryczną i odpowiedzieć na pytanie: co jest funkcją celu, a co warunkami ograniczającymi?
Dążenie do czystego transportu w krajach rozwiniętych nie polega na prostym zastępowaniu pojazdów spalinowych elektrycznymi, ale na optymalizowaniu, czasami rewolucyjnym, struktury międzygałęziowego podziału zadań. Stąd m. inn. koncepcja HTT w USA, czy obsługi potrzeb komunikacyjnych przy zerowym przyroście pojazdów indywidualnych, zastępowanych podażą usług autobusów autonomicznych, współpracujących z aplikacjami na urządzenia mobilne, w Norwegii.
E-życie umożliwia ograniczenie przejazdów. Dzięki temu, do banku nie jeżdżę już od wielu lat i to właśnie tędy wiedzie droga do czystego transportu. Próba prostej zamiany pojazdów spalinowych elektrycznymi, bez jakiegokolwiek oszacowania docelowej struktury popytu w układzie międzygałęziowym, jest ryzykownym uproszczeniem i prostoliniową, konserwującą obecny stan rzeczy, ekstrapolacją. Nie trzeba dużej wyobraźni, aby przewidywać, że jeśli w takiej sytuacji, ceny zakupu i koszty eksploatacji indywidualnych pojazdów elektrycznych zmaleją, ich liczba, a co za tym idzie kongestia transportowa, wzrośnie. Będzie zatem mniej smrodu, a więcej tłoku na drogach.
Cokolwiek by nie pisać o Pendolino i budowie autostrad, podróże koleją w kilku relacjach stały się kuszącą alternatywą dla przejazdów samochodami. Czas przejazdu jest porównywalny, ceny biletów akceptowalne, a komfort podróży e-pociągiem satysfakcjonujący. Jak zmienił się standard podróżowania w stolicy dzięki rozwojowi metra widać gołym okiem.
Program „Pakiet na rzecz czystego transportu” podobnie jak „e-bus” sprawia wrażenie wyrywkowego i konserwującego obecną strukturę międzygałęziowego podziału zadań. Brak jest w nim prognozy zmian strukturalnych w zakresie potrzeb transportowych i sposobów ich obsługi. Odnoszę wrażenie, że czysty transport w/g autorów programu, polega głównie na wyprodukowaniu w Ursusie paru milionów wózków akumulatorowych, które zastąpią stare tediki. Ja – prosty, wiejski logistyk - postrzegam te zagadnienia nieco inaczej.
« powrót