Niemiecki transport z poważnymi problemami
Konflikty ze związkami zawodowymi Deutsche Bahn i Lufthansy
Nasi zachodni sąsiedzi - którzy przy pomocy ustawy o płacy minimalnej, mającej rzekomo „zadbać” o polskich kierowców ciężarówek, postanowili tak naprawdę chronić swoje firmy transportowe (w tym tygodniu KE ogłosi zgodność tych przepisów z prawem unijnym) - mają duże kłopoty również z innymi gałęziami transportu.
W ubiegłym tygodniu Niemcy sparaliżował kolejny już, tym razem najdłuższy w historii, bo 7-dniowy, protest pracowniczy maszynistów kolei Deutsche Bahn (DB). Nie zakończony jest także ciągnący się od zeszłego roku spór kierownictwa Lufthansy ze związkiem zawodowym pilotów, którzy strajkowali już w sumie kilkanaście razy.
Utrudnienia. Eksperci wyliczyli, że ostatni strajk niemieckich kolejarzy będzie oznaczał dla gospodarki tego kraju ok. 500-750 mln euro strat, a tamtejsze PKB zmniejszy się o 0,1%. Przerwy w pracy występowały głównie we wschodnich krajach związkowych. Około dwóch trzeci pociągów dalekobieżnych, a w niektórych regionach Niemiec tyle samo pociągów podmiejskich, w ogóle nie wyjechało na tory. Utrudnienia dotknęły jednak nie tylko podróżnych korzystających z pociągów pasażerskich, jak choćby uczniów, którzy mieli problemy z dotarciem na czas na egzaminy maturalne, ale przede wszystkim niemiecki przemysł - zwłaszcza samochodowy, chemiczny czy hutniczy.
Trzeba również pamiętać, że protesty maszynistów towarowych DB bezpośrednio dotknęły także przewoźników z Polski, którzy przyjmowali ograniczoną liczbę pociągów po niemieckiej stronie granicy. W PKP Cargo było to 2-3 na dobę zamiast 6.
Konflikt z podwójnym dnem. Ubiegłotygodniowy strajk, w którym wzięli udział zarówno maszyniści pociągów towarowych i pasażerskich, to już ósmy protest trwającego dziewięć miesięcy sporu między kierownictwem niemieckich kolei a związkiem zawodowym GDL. Związkowcy domagają się pięcioprocentowej podwyżki pensji i obcięcia jednej godziny pracy w tygodniu. Odrzucili natomiast ostatnią ofertę, 4,7% wzrostu wynagrodzenia i jednorazowej wypłaty w wysokości 1 tys. euro, jaką zaproponował im pracodawca.
Konflikt ten ma również drugie dno. Jest nim rywalizacja pomiędzy związkami zawodowymi GDL i EVG. Bezkompromisowy i żądny władzy szef GDL, Claus Weselsky, chce bowiem reprezentować wobec pracodawcy, poza maszynistami, inne grupy zawodowe, jak np. konduktorów czy kierowników pociągów, którymi „opiekuje się” już EVG.
Lufthansa zaciska pasa. Skutki strajków odczuwa też Lufthansa, którą zeszłoroczne protesty pilotów kosztowały według szacunków mediów ponad 220 mln euro. Straty za I kwartał tego roku są prawdopodobnie mniejsze niż zakładano (głównie dzięki taniejącemu paliwu), ale sytuacja i tak jest nieciekawa. Zwłaszcza, że przewoźnik, powoli podnosi się jeszcze po ciosie jakim była katastrofa samolotu linii Germanwings z 24 marca. Prezes firmy Carsten Spohr już zapowiedział zaciskanie pasa – oszczędności sięgnąć mają 1,5 mld euro.
W wypadku tego konfliktu głównymi spornymi kwestiami jest przejście na emeryturę (związkowcy chcą aby taka możliwość była w wieku 55 lat, natomiast zarząd optuje za wersją 60 lat) oraz sprawa podwyżek dla pilotów, którym nie podoba się zwłaszcza fakt niższych zarobków w taniej linii Eurowings. Krytykowany przez związkowców jest także pomysł wzmacniania tego przewoźnika, który ma konkurować np. z irlandzkimi liniami Ryanair. W sumie spory dotyczą zapisów w sześciu układach zbiorowych.
« powrót