Odbudowa branży morskiej?
Nowym szefem MGMiŻŚ Marek Gróbarczyk
W nowym polskim rządzie odradza się, niczym Feniks z popiołów, Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Ma ono tyleż zwolenników, co i przeciwników.
Pod rządami nowego ministra zapewne powróci także kontrowersyjna sprawa przekopu Mierzei Wiślanej | Fot. elblag.net
Nowym szefem resortu został Marek Gróbarczyk (sprawował już tę funkcję w rządzie Jarosława Kaczyńskiego; był również doradcą ś.p. Lecha Kaczyńskiego, prezydenta RP), który zasiadał we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ma on zamiar realizować, co zrozumiałe, program PiS, w którym zapisano, że reaktywacja gospodarki morskiej ma się opierać na odbudowie pięciu komplementarnych elementów branży: przemysłu stoczniowego, narodowych przewoźników morskich, rybołówstwa, polityki portowej i rozwoju szkolnictwa morskiego.
Co do odbudowy polskiego przemysłu stoczniowego, to należy podkreślić, że notuje on prawdziwy boom, przy zatrudnieniu 32 tys. ludzi i rocznych obrotach blisko 10 mld zł. Pytanie, czy każde portowe miasto musi mieć swoją stocznię – nieważne, rentowną, czy nie – pozostaje otwarte. Nowy minister zapewniał ogólnikowo przed wyborami, że PiS nie chce budować statków, a stworzyć jedynie przyjazne warunki do rozwoju tej branży, których – jego zdaniem – obecnie nie ma. Cokolwiek znaczą owe „przyjazne warunki”, warto tu przytoczyć opinię Jerzego Czumana, dyr. biura Związku Pracodawców Forum Okrętowego (skupia 61 firm, głównie prywatnych, o rocznej sprzedaży 5 mld): Kondycja przemysłu stoczniowego jest bardzo dobra. Produkujemy jednostki takiej klasy, jaką na rynku samochodów mają mercedesy.
Jak się można spodziewać, ponownie wypłynie sprawa powrotu statków pod polską banderę, chociaż obecnie każdy armator ma prawo rejestrować swoją jednostkę tam, gdzie jest to dla niego najbardziej opłacalne. Dyskusję zapewne wzbudzi prawo pracy marynarzy na statkach morskich i zwolnienie ich z opłat podatku dochodowego oraz wprowadzenie dla tej grupy większych ulg w opatach socjalnych. Zmienić te prawa może parlament, a jako że PiS ma większość, można już mówić o kolejnym sukcesie.
Ministerstwo może wykazać się sukcesami przy poprawkach do projektu nowej ustawy o rybołówstwie, która ma wdrożyć unijne przepisy dotyczące m.in. połowów morskich i podziału kwot połowowych, a których nie akceptuje środowisko. Polska jest ostatnim państwem UE, które nie dostosowało się do funkcjonującego od 2012 r. systemu kar za naruszanie wspólnej polityki rybackiej, co może spowodować, że nie skorzystamy z funduszy w ramach Wspólnej Polityki Rybackiej.
Jeśli chodzi o kolejny punkt odbudowy, a dotyczący szkolnictwa morskiego, to warto przypomnieć obrady Kongresu Morskiego w Szczecinie w 2015 r., gdzie podkreślano, że polskie szkolnictwo morskie prezentuje poziom światowy. Jednak nie należy przez to rozumieć, że już nie można podnieść jego poziomu.
Ciekawość budzi druga część składowa nazwy ministerstwa, czyli żegluga śródlądowa, która jest właśnie sprawą infrastruktury krajowej, a nie stricte morskiej. Słowem, co ma wspólnego Morze Bałtyckie z żeglugą po górnej Odrze? (chyba to, że Odra, tak czy inaczej, wpada do Bałtyku).
Pod rządami nowego ministra zapewne powróci także kontrowersyjna sprawa przekopu Mierzei Wiślanej – eksperci finansowi, ekolodzy, a przede wszystkim mieszkańcy Krynicy Morskiej są przeciwni temu projektowi. Jednak, zanim dojdzie do budowy, opinię o przekopie musi wydać Komisja Europejska, bowiem inwestycja znajduje się na terenach chronionych unijnymi przepisami Natura 2000.
Reasumując, na pytanie, czego najbardziej obecnie potrzebuje gospodarka morska – odpowiedź brzmi: spokoju i kontynuowania zapisanej strategii rozwoju do 2030 r.
« powrót