Polska lideruje w UE w transporcie drogowym
Ale jest na końcu w żegludze śródlądowej
Polska należy do unijnych potentatów w transporcie drogowym, średniaków w przewozie ładunków koleją i jest zdecydowanym unijnym outsiderem w towarowej żegludze śródlądowej.
To nie jest dobre dla naszego naturalnego środowiska, bowiem najbardziej ekologiczne środki transportu są w zdecydowanej mniejszości. Nieekologiczny transport drogowy, wg statystyk z 2014 r., miał aż 73,4% udział w polskim rynku, wobec 26,5% transportu kolejowego i tylko 0,1% rzecznego.
Polski przemysł narodowy. W ostatnich latach w Unii Europejskiej nastąpił bardzo dynamiczny, kosztem transportu kolejowego, rozwój drogowych przewozów towarowych. Kraje unijne przewożą tym transportem aż 74,9% swoich ładunków. Lideruje Francja, która samochodami transportuje aż 86,4% swoich ładunków. Wiceliderem jest Polska z prawie 75% udziałem. Wyprzedzamy takie potęgi gospodarcze jak Niemcy (73,1%), Austria (63,2%) i Holandia (47,6%). Ekonomiści szacują, że ok. 8-10% polskiego PKB związane jest z transportem drogowym. - W Brukseli o polskim transporcie drogowym mówi się, że to "polski przemysł narodowy". Jadąc drogami państw starej Unii codziennym widokiem są całe konwoje polskich ciężarówek. Mamy około 180 tys. pojazdów, a wielka Rosja tylko 60 tys.. To najsilniejsza flota w Europie – podkreśla Tadeusz Jarmuziewicz, były wiceminister transportu.
Jego zdaniem decydujący dla rozwoju polskiego transportu samochodowego był 2004 r. i wejście do UE. - Jedno z głównych przesłań unijnych, czyli swobodny przepływ towarów i usług, okazał się zbawieniem dla polskiego transportu. Ta branża, jak mało która wykorzystała ten przywilej. Dostęp do rynku unijnego bez zezwoleń spowodował gwałtowny jej rozwój, a niższe koszty przewoźników na starcie spowodowały stopniowe przejmowanie rynków przewozowych w Europie – diagnozuje Jarmuziewicz. W ciągu kilku lat polscy przewoźnicy zbudowali u swoich europejskich klientów zaufanie i pewność solidnego wykonania usługi. Opanowali w całości niektóre kierunki przewozowe.
- Dzisiejsze napięcia w relacjach transportowych z Niemcami czy Rosją, to nic innego jak próba odwojowania niektórych rynków. Pozycja polskiego transportu drogowego w Europie, w porównaniu z polskimi przewoźnikami kolejowymi czy lotniczymi jest, jest dominująca – podsumowuje były wiceminister.
Wyprzedzamy potęgi gospodarcze. Choć w ostatnich latach polska kolej towarowa straciła prawie 20% udziału w rynku, to nadal należy do czołówki w UE i wyprzedzamy europejskie potęgi gospodarcze. Przy średniej unijnej wynoszącej 18,4 %, polska kolej cargo ma w rynku krajowym 26,5% udział. Wyprzedzają nas tylko Austria (33,3%) oraz Rumunia (30,2%). Za nami są Niemcy (18,8%) oraz Bułgaria (18,2%) i Francja (10,7%). Byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie stan polskiej infrastruktury, która to głównie przyczynia się do spadku przewozów cargo.
- Polska infrastruktura kolejowa, z perspektywy unijnej, wygląda najgorzej na tle pozostałych gałęzi, nie licząc żeglugi śródlądowej, której po prostu nie ma, a także na tle innych państw członkowskich. Zwraca się także uwagę, że opłaty w Polsce za korzystanie z infrastruktury kolejowej należą do najwyższych w Europie. Jest orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości, każące zweryfikować sposób naliczania tych opłat – mówi europoseł prof. Bogusław Liberadzki, były minister transportu. Ale jest szansa, że po zakończeniu wielkiej modernizacji polskiej infrastruktury i po wejściu w życiu IV Pakietu Kolejowego polska i europejska kolej towarowa zyska na znaczeniu i nie będzie już tracić udziału w rynku na rzecz transportu samochodowego.
Niewielki udział w polskim rynku przewozów towarowych stanowi żegluga śródlądowa. Ze znikomym 0,1% udziałem w rynku jesteśmy w samym ogonie UE. Szczególnie blado wypadamy na tle liderującej Holandii, w której transport rzeczny stanowi aż 46,6% udział w rynku krajowym. Ciekawostką jest fakt, że w Kraju Tulipanów kolejowy transport towarowy ma tylko 5,8% udział i należy do najniższych w UE. Daleko za przodującą w transporcie wodnym Holandią jest Rumunia (29%) Bułgaria (26,9%). Polskę wyprzedza Austria (3,5%) oraz Francja (2,9%). U nas ciągle przewozy towarów barkami maleją z roku na rok, a sezony nawigacyjne są coraz krótsze. Ale jest szansa, że będzie lepiej, bo Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi zapowiada ofensywę inwestycyjną w zaniedbaną od lat infrastrukturę rzeczną.
Dr Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju uważa, że Polska powinna inwestować w rozwój żeglugi śródlądowej, bo to bardzo zaniedbany rodzaj naszego transportu. - Co ważne, jest to transport przyjazny środowisku i do jego rozwoju możemy wykorzystywać środki unijne, szczególnie w odniesieniu do transportu towarowego. Pierwsze projekty dotyczące rzecznych szlaków wodnych były już realizowane w ramach perspektywy finansowej 2007-2013, ale dotyczyły ochrony przeciwpowodziowej we wrocławskim węźle wodnym oraz rewitalizacji bydgoskiego węzła wodnego. Natomiast potrzeba nam projektów, które będą traktowały szlaki wodne do rozwoju żeglugi śródlądowej, do celów gospodarczych, jako środka transportu – mówił przed rokiem minister Kwieciński.
Prof. Krystyna Wojewódzka-Król, z Uniwersytetu Gdańskiego podkreśla, że transport wodny śródlądowy jest tą gałęzią, która zapewnia efekty ekonomiczne (niskie koszty transportu), ekologiczne (mały degradacyjny wpływ na środowisko) i społeczne, bo jest w stanie zaspokoić rosnący popyt na przewozy na zapleczu portów morskich. – Dlatego Polski nie stać na niewykorzystywanie gałęzi odpowiadającej na współczesne potrzeby, najbardziej przyjaznej dla środowiska, i atrakcyjnej ekonomicznie. Powinniśmy inwestować w jej rozwój żeby zminimalizować obecnie ponoszone straty i zapewnić wspomniane efekty w przyszłości – zaleca profesor UG.
« powrót