Problemy transportu drogowego coraz większe
Zadłużenie, niedobór pracowników, nowe regulacje UE
We wstępniaku piszemy o właśnie ogłoszonym projekcie tzw. Pakietu Mobilności, ale nie jest to bynajmniej jedyny problem polskich transportowców. 23 V w Warszawie odbyła się specjalna konferencja omawiająca znacznie szersze spektrum bolączek sektora.
Jednym z największych problemów, z roku na rok się pogłębiającym, jest rosnące zadłużenie firm transportowych. Przyczyn jest wiele, choćby embargo rosyjskie wprowadzone w 2014 r. czy kolejne bariery stawiane przez nowe regulacje w samej UE, tempo jednak robi się coraz większe.
Raport. Jak podaje raport Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej SA pt. "Polski transport stoi w korku zatorów płatniczych - sytuacja finansowa w branży" (partnerem Związek Pracodawców Transport i Logistyka Polska), długi przewoźników wzrosły o 150 mln zł w ciągu niecałego roku i wynoszą obecnie ok. 664 mln zł. Zwiększyła się też liczba dłużników z 4 tys. do niemal 21 tys. Rekordowy dług jednego z nich osiągnął 44,7 mln zł (w zeszłym roku było to "zaledwie" 8 mln zł).
Jednym z problemów jest zjawisko zatorów płatniczych. Według najnowszego raportu "Portfel należności polskich przedsiębiorstw" (IV 2017 r.), średni okres przeterminowania faktury wynosi 3 miesiące i 3 dni. Trzeba jednak mieć świadomość, że branża transportowa zalicza się do tych, które w największych stopniu doświadczają tego problemu i w wielu przypadkach oczekiwanie na przelew może być jeszcze dłuższe - mówił Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Krajowego Rejestru Długów BIG SA. Sytuacja z płatnościami stale się pogarsza na przestrzeni lat. W lutym 2014 r. łączne zadłużenie branży wynosiło 299,5 mln zł, rok później 344 mln zł, w lutym 2016 r. 487 mln zł, a dzisiaj wspomniane 664 mln zł to wzrost r/r o 36%.
Braki na rynku. Kolejnym arcyważnym problemem jest ciągle rosnący deficyt kierowców. Według szacunków wynosi on obecnie ok. 100 tys. Mało kto też sobie zdaje sprawę, iż wśród aktualnie zatrudnionych aż 40% ma 65 lat i więcej (za raportem TLP i PwC "Rynek kierowców w Polsce" z X 2016 r.)! Co więcej każdego roku z pracy odchodzi ok. 25 tys. kolejnych kierowców, a następców praktycznie brak. Według szacunków, aby zaspokoić popyt na pracę, co roku powinno pojawiać się 60 tys. nowych kierowców.
Sytuacja w branży transportowej to swoista bomba zegarowa. Zagrożenia płyną z różnych kierunków, a ogromny sukces na arenie międzynarodowej, jaki osiągnęły polskie firmy na przestrzeni ostatnich lat, może niestety fałszować realny obraz i perspektywy rozwoju sytuacji. Sytuacja jest o tyle poważna, że ewentualny kryzys polskich przewoźników może negatywnie odbić się także na innych sektorach gospodarki. Wstrząsy w transporcie mogą wywołać prawdziwy efekt domina – powiedział Adam Łącki.
Lepiej czy gorzej? Największe zadłużenie firmy transportowe mają w instytucjach finansowych - bankach i firmach leasingowych, ok. 30% wszystkich wierzytelności (203,35 mln zł). Potem są to firmy windykacyjne - 27% (152,52 mln zł), branża handlowa - 12% (81,35 mln zł), ubezpieczalnie - 7,7% (51,18 mln zł), inni przewoźnicy - 6,8% (45,4 mln zł), branża przemysłowa - 3,4% (22,52 mln zł) oraz firmy wynajmujące pojazdy - 2,3% (15,42 mln zł).
Czy są jednak jakieś nadzieje? Warto zwrócić uwagę, że jest pewne światełko w tunelu. W porównaniu do ubiegłego roku długi wobec branży transportowej zmalały o 40 mln zł. Oznacza, to, że klienci firm transportowych lepiej uiszczają swoje zobowiązania. Być może jest to lekki sygnał, że sytuacja w branży zacznie się poprawiać, mimo tylu trudności. W końcu w interesie całej gospodarki jest, aby przewoźnicy mieli solidą i stabilną sytuację - dodał prezes ZK KRD.
Widzimy, że przewoźnicy starają się rzetelnie spłacać swoje długi głównym kontrahentom, o czym świadczy fakt, że w przypadku instytucji finansowych dług narasta relatywnie w niewielkim stopniu, a np. w przypadku firm handlowych nawet się zmniejsza. Niestety zauważamy, że długi powstają gdzie indziej, a generalna sytuacja firm z branży się szybko pogarsza i mamy realne obawy, że w wyniku nowych regulacji wprowadzanych przez część państw UE, część firm zniknie z rynku - powiedział Jakub Kostecki, prezes zarządu Kaczmarski Inkasso.
Czas płynie. Zatem jak zwykle czas pokaże czy "Polak potrafi" i znajdziemy jakieś rozwiązanie, czy też koniec dekady będzie początkiem końca dominacji naszych przedsiębiorstw transportowych w Europie.
Przewoźnicy zmuszeni są do radzenia sobie z wieloma problemami na raz. Oprócz ponadprzeciętnej skali zatorów płatniczych czy stale niewystarczającej liczby pracowników, należy wymienić jeszcze kilka innych. Trzeba sobie zdać sprawę, że usługi transportowe obarczone są koniecznością dostosowywania się do różnych przepisów obowiązujących na poszczególnych rynkach. Powoduje to powstawanie dodatkowych kosztów, które obok ubezpieczeń, rat leasingu czy kredytu, obsługi prawnej i księgowej, paliwa, opłat drogowych czy w końcu serwisowania floty, sprawiają, że przedsiębiorcy często mają realne trudności z wyjściem na swoje. Jeśli doda się do tego normalne w tej branży kłopoty z optymalizacją funkcjonowania firmy i organizacji tras kierowców – tzw. zjawisko pustych przewozów, to sytuacja wielu przewoźników rzeczywiście staje się bardzo niepokojąca – podsumował Mirosław Sędłak, prezes Rzetelnej Firmy.
« powrót