Przykrości w komunikacji publicznej
Jest kilka rzeczy, na które uskarżają się pasażerowie komunikacji publicznej. Jazda autobusem, pociągiem, tramwajem, czy metrem oddziałuje na wszystkie zmysły, powodując uczucie dyskomfortu.
Po pierwsze zapach. Dużej nieprzyjemności może doświadczyć pasażer, gdy po wstąpieniu do pojazdu, opadnie go ze wszech stron zapach perfum, wody po goleniu, potu sportowca, który po treningu nie zmienił ubrania i się nie umył lub kebaba, pałaszowanego przez któregoś z pasażerów. Niektórzy, taki amalgamat, nazywają smrodem.
Po drugie tłok. Pasażerowie stoją w przejściach. Przez to, wsiadający, bądź wysiadający musza się przeciskać między nimi. Gdy jeszcze kobiety siedzą z jedną nogą założona na drugą, można nadziać się na szpikulec gustownych szpilek. Zdarza się również, że pasażerowie, siedząc na jednym siedzeniu, nogi trzymają na innym. Mogą też, siedząc na jednym, zajmować drugie siedzenie swoim bagażem. To duży dyskomfort dla pozostałych podróżnym. A gdy do pojazdu uda się wejść kobiecie z wózkiem, jazda może stać się nieznośna. Do tego kierowcy nie jeżdżą płynnie. Gwałtownie przyśpieszają i hamują, jakby im było życie niemiłe. Należy również wspomnieć o hałasie. Pasażerowie albo głośno rozmawiają przez telefony komórkowe, albo głośno słuchają muzyki, co dodatkowo zakłóca spokój podróży. Zdarza się także żebranie oraz prześladowanie na tle rasowym. I wszechobecne gumy do żucia, nie wspominając o nietrzeźwych osobnikach.
Nie tylko pojazdy. Stacje i przystanki, szczególnie tam gdzie są schody ruchome, mogą być irytujące. Ludzie tarasują sobie drogę, wpadają na siebie i może wytworzyć się tumult.
A ludzie starsi oraz ciężarne kobiety, w tramwajach i autobusach mają takie same, albo większe problemy jak w Polsce! Bowiem na w/w, nieprzyjemności w komunikacji publicznej, zarówno miejskiej jak i międzymiastowej, zwracają uwagę pasażerowie w Norwegii, o czym donosi Nicoline Haugsvaer w publikacji dziennika Aftenposten „Dette irriterer oss i kollektivtrafikken” (To nas denerwuje w komunikacji publicznej). Problem musi być poważny, skoro zajęła się nim specjalistka z Instytutu Ekonomiki Transportu w Oslo Sunnivie Meyer, która podjęła badania zawierające m. in. zbieranie opinii podróżnych. Wszak Oslo to jedna z najszybciej rozwijających się stolic europejskich. Jest zatem propozycja, aby niedogodności w transporcie publicznym zmniejszać poprzez specjalne oznaczenia i napisy. Będą one wskazywały gdzie są strefy oczekiwania, przechodzenia, itp.
Rola komunikacji publicznej w Oslo ma wzrastać, m. inn wskutek ograniczeń ruchu kołowego prywatnych pojazdów. Nic zatem dziwnego, że pojawiają się analizy, diagnozy i zalecenia.
Można postawić tezę, że różne negatywne zjawiska występują z różnym natężeniem wszędzie tam, gdzie komunikacja musi radzić sobie z dużą ilością pasażerów. Można ważyć je czynnikami finansowymi, kulturowymi, cywilizacyjnymi czy klimatycznymi i topograficznymi. To zależności złożone, za trudne do zrozumienia dla niektórych postępowych dziennikarzy, sączących kolorowe drinki przez wyciągnięte z butów słomki i przypisujących jakieś brzydkie zachowania w komunikacji publicznej szczególnie Polakom.
« powrót