LOGISTYKA TRANSPORT DROGOWY TRANSPORT SZYNOWY TRANSPORT WODNY TRANSPORT LOTNICZY
21 listopada 2024 r.
Reklama   +48 602 706 846     Kontakt 
www.pgt.plRządowy "e-bus"
Transport drogowy › FELIETONY

Rządowy "e-bus"

Maciej Jagodziński

W parlamencie norweskim padło hasło o zaprzestaniu rejestracji samochodów spalinowych od 2025 r. Jednocześnie od 2030 r. miałoby jeździć po norweskich drogach 75% dalekobieżnych autobusów i 50% ciężarówek elektrycznych.

Wprawdzie to jedynie wniosek, a jak zastrzegają sami Norwegowie, przedwczesny i bez szans na uchwalenie, ale chyba pierwszy na świecie. Ukazuje nam on jednak postrzeganie perspektywy czasowej przechodzenia do komunikacji zeroemisyjnej.

W tym kontekście nie dziwi rządowy plan rozwoju pojazdów elektrycznych: „Projekt e-bus. Autobusy elektryczne przyszłością polskiego transportu publicznego”. Program dotyczy nie tylko użytkowania, ale także produkcji pojazdów i rozwoju infrastruktury ich ładowania energią elektryczną. W Polsce szczególnie podatna na taką innowacyjność jest komunikacja miejska. Już możemy się pochwalić elektrycznymi Solarisami, a kolejni producenci anonsują swoje koncepcje.

Jest późno. Podobny program uruchomiono w Wielkiej Brytanii ponad 7 lat temu. Dotyczył on elektrycznych samochodów osobowych. Zatem, słuszne zdaje się być postawienie na autobusy miejskie, których znaczącym producentem jest Polska.

Program jest ambitny. Jednak obawy budzi sposób w jaki rząd zamierza go realizować. Czy nie będą to czasem miliony topione w dywagacjach specjalistów z różnych ośrodków, w których na ścianach są jeszcze ślady po portretach Lenina? Firma to ludzie, a za każdym pomysłem stoi leader-wizjoner. Tesla to Elon Musk, Uber to Travis Kalanick, a Apple i IPhone to Steve Jobs.

Wspomniane postaci to, poza wizją, seed capital, venture capital i crowfunding. W projekcie „e-bus” już sama inwokacja i frazeologia budzi niepokój. Czy „wsparcie rodzimym potencjałem naukowo-badawczym” oznacza, że Ursus nie będzie mógł dowolnie stworzyć teamu, np. podkupując ludzi z Tesli lub nawiązując współpracę z Royal Institute of Technology ze Sztokholmu?

Na poziomie usprawnienia samej komunikacji miejskiej, brak jest skorelowanej, wielowymiarowej koncepcji komunikacji zbiorowej w miastach. Brak jakiegokolwiek odniesienia choćby do możliwości i prognoz transferu pracy z biur do domów pracowników, co zmniejszyłoby konieczność przejazdów. Urzędnik może przecież napić się kawy w domu. Czy nie lepiej przekształcić archaiczne szkoły w placówki, gdzie część zajęć mogłaby być prowadzona online? Cóż więcej niż wujek Google jest w stanie powiedzieć dzieciakom nauczyciel? Wszak już raczkują e-urzędy, ale o ile ja załatwiam sprawy przy pomocy smartfona, siedząc na własnym gumnie, o tyle urzędnik nadal siedzi w urzędzie. Taki program odpowiedziałby na pytanie, ile tak naprawdę pojazdów do obsługi komunikacji w miastach będziemy potrzebować. Coraz więcej nowoczesnych pojazdów do obsługi zbędnych potrzeb przewozowych, to nie jest ścieżka logistyka.

Teza projektu o „wsparciu lokalnego popytu’’ na autobusy elektryczne skrzeczy w zestawieniu z wizją zmniejszania popytu na przejazdy do niezbędnego minimum. To już się dzieje. Wszak panie, które realizowały się zawodowo w sklepie przy kasie za 1000 zł, już zostały wypchnięte z rynku pracy przez program 500+, co zatroskało postępowych publicystów i pracodawców. Panie siedzą teraz w domu z trójką dzieci za 1500 zł. Nie jeżdżą do pracy, a dzieci do przedszkola. Po co im elektryczny autobus?

Jestem jednak entuzjastą tego projektu i wierzę, że tak jak w jeden wyborczy wieczór Jarosław Kaczyński zamienił się ze starego kawalera w nowoczesnego singla, tak w polskich miastach, może nieco wolniej, wiosna przestanie „spaliną oddychać’’.



« powrót
Biuro Brokerskie Omega