Siła przykładu
Nawet najpiękniejsza i najużyteczniejsza teoria niezweryfikowana w praktyce pozostaje tylko teorią. Dlatego często tak trudno je zrozumieć, nawet wykładane przez najznamienitszych profesorów. Dlatego naukowcy tak intensywnie poszukują kontaktu z biznesem, bo wiedza, bez praktycznego zastosowania nie daje takiego prestiżu, jak powszechnie stosowane rozwiązania.
Podobnie dzieje się w obszarze ludzkich zachowań. Jeżeli twierdzimy, że jesteśmy takimi, a nie innymi ludźmi, a nasze zachowanie temu przeczy, to na zaufanie nie mamy co liczyć. Anglicy mówią „walk the talk”, czyli rób to, co mówisz.
Na szkoleniach dowiadujemy się wielu nowych rzeczy. Podaje się nam na tacy (tablicy) lub w ćwiczeniu pewne prawdy, których nie mamy czasu zweryfikować. Właśnie w takiej sytuacji przydałby się przykład. Proste pytanie: co to jest zespół, według jakich zasad działa? Przykładem może być konwój w czasie wojny. Jego prędkość określa najwolniejszy statek, ale wiezie on też ważny strategicznie ładunek. Jego osłona zaatakuje każdego nieprzyjaciela, ale nie zapędzi się w pościgu. Jeżeli jeden ze statków zostanie storpedowany, czy też zbombardowany to pozostałe pospieszą załodze z pomocą. Jeżeli trzeba będzie zostawić uszkodzony statek, to zostanie z nim okręt osłony. Jest jeden komodor konwoju. Dopłyną tylko razem do portu przeznaczenia. Rozproszone konwoje spotykała klęska.
Wielu z nas słyszało o Six Sigma lub podobnych narzędziach służących do optymalizacji procesów i eliminacji śmieci (czyli tego, co robimy służbowo, a firmie jest to zupełnie niepotrzebne). Tyle, że tego typu fachowa nomenklatura wzbudza natychmiastową nieufność i obawę, czy temu podołamy. Nie jest też łatwo zrozumieć abstrakcyjnie brzmiące pojęcia i rządzące nimi zależności. Warto sobie przypomnieć „Mieszczanina szlachcicem” (najlepiej w genialnym spektaklu teatru telewizji z 1969 r. z Bogumiłem Kobielą w roli głównej). W trackie lekcji filozofii pan Jourdain dowiaduje się, że całe życie mówił prozą, tylko o tym nie wiedział. To wzbudza jego szczery entuzjazm. Podobnie jest z narzędziami do optymalizacji. Prowadzimy projekty optymalizacyjne, tylko nie nazywamy ich językiem tych narzędzi. Nie ma się czego bać. Mało tego, jak to zrozumiemy, to zaraz zgłosimy „n” nowych projektów, bo tylko te już dawno zaplanowane nazwiemy językiem np.: Six Sigma.
Jedną z metod wychowawczych jest podstawienie dziecku nogi, kiedy nie słucha ostrzeżeń żeby nie biegało za szybko. Wywróci się i przez ból zrozumie. Trudne do zastosowania wobec własnego dziecka, ale skuteczne. Podobnie jest z psami, jeżeli już czegoś wymagamy, to twardo do końca. Nie ma złych psów, są tylko źle ułożone przez człowieka. Ważny jest też moment, w którym następuje szkolenie. Złe nawyki bardzo trudno zmienić, zarówno u psów, jak i u ludzi. Im jesteśmy starsi, tym jesteśmy sztywniejsi i to nie tylko w stawach.
Jest takie powiedzenie: mówisz i masz. Ziści się wtedy, kiedy pozyskamy zaufanie i będziemy autorytetem dla naszego zespołu. Dla każdego z jego członków będzie zaszczytem zrobić na czas to czego wszyscy oczekujemy. Będą zmotywowani i twórczy, bo będą robić cos, do czego są przekonani i co lubią. W pracy wydaje się to niemożliwe, a jednak zdarza się częściej niż myślimy. Czasami zdumiewa nas, jak np.: nasz kolega jest w stanie obrobić 250 e-maili dziennie. Jeżeli zna swoja robotę i inni nie zaśmiecają mu skrzynki pozornymi lub wymyślonymi problemami, to jego zaangażowanie mu pomoże.
Przy okazji sprawdzona rada: nigdy nie liczcie ile e-maili obrobiliście w ciągu dnia. Każdy wynik tylko wpędza w depresję.
Negatywny przykład ma ogromną siłę niszczącą. Działa to tak samo, jak w przypadku rozczarowanego klienta, który przekaże swa negatywna opinie szerszemu gronu znajomych, niż ten zadowolony. Poza tym działa siła zawiedzionych oczekiwań i nadziei. Im większe mieliśmy do kogoś zaufanie tym zawód jest boleśniejszy. Warto też pamiętać o obietnicach. Niespełnione mszczą się w najmniej spodziewanym momencie.
[ piotrmsikorski@poczta.onet.pl ]
« powrót