System nie działa, pieniądze wydane
Odcinkowy pomiar prędkości za miliony złotych
Najpierw były plany i dofinansowanie z UE. Wykonano skrupulatnie wszystkie przygotowania, wybrano odpowiednie miejsca, przeprowadzono testy, a przed wakacjami obwieszczono start systemu.
Wybierając lokalizacje, Główny Inspektorat Transportu Drogowego kierował się m.in. takimi aspektami jak zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym (uwzględniając wypadki i kolizje spowodowane niedostosowaniem prędkości przez kierujących pojazdami), odpowiednimi warunkami technicznymi dla urządzeń, jednolitymi limitami prędkości na całej długości mierzonego odcinka, brakiem większych skrzyżowań po drodze.
Także Unia Europejska postawiła dodatkowe warunki, jako, że odcinkowy pomiar prędkości jest finansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Koniecznością było ustawienie tzw. bramownic tylko na drogach krajowych zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. W określeniu odpowiednich punktów, w których miały być stawiane urządzenia pomiarowe, brali udział specjaliści z Politechniki Gdańskiej oraz Politechniki Krakowskiej.
Odcinkowy pomiar prędkości miał być w naszym kraju czymś zupełnie nowym, a w zamierzeniu zdecydowanie skuteczniejszym od fotoradarów czy radiowozów stojących na poboczach. Z powodzeniem działa w Europie - we Włoszech funkcjonuje już od 2005 r., a statystyki podają, iż liczba wypadków na drogach objętych kontrolą spadła o 19%, w tym aż o 51% mniej zdarzeń ze skutkiem śmiertelnym. W Holandii działa na większości autostrad w okolicach Amsterdamu, Utrechtu, Hagi i Rotterdamu, a liczba wypadków np. na monitorowanym odcinku autostrady A13 z Hagi do Rotterdamu spadła o 47%. Dlaczego więc nie miałby być korzystny także na naszych drogach?
Szczególny nacisk położyliśmy na dobór miejsc instalacji, a dostawcom stawiamy bardzo wysokie wymagania jakościowe. Jestem przekonany, że w Polsce - podobnie jak w innych krajach - Odcinkowy pomiar prędkości przyczyni się do znaczącej poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego – mówił Marcin Flieger, dyrektor Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD).
Uruchomienie. Po ostatecznych ustaleniach wybrano 29 miejsc w 13 województwach, a całość objąć ma 81,3 km dróg krajowych (zdecydowano pominąć ekspresówki i autostrady). Testy trwały (i jeszcze trwają) kilkanaście miesięcy, a w okolicach wakacji zapowiedziano uruchamianie pierwszych odcinków, które miały zapowiadać włączanie kolejnych, tak by do końca roku działały wszystkie.
Zaczęło się jednak od zgrzytu, chociaż niezwiązanego z ogólnopolskim projektem "Budowa centralnego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym". Problematyczny okazał się Kalisz, gdzie na inwestycję wydano łącznie niemal 21 mln zł, tyle, że to system gminny, nie zarządzany przez Inspektorat Transportu Drogowego. I niestety... praktycznie nic tam nie wyszło jak powinno. Najpierw firma montująca bramki ustawiła je zbyt blisko siebie, potem kamery okazały się nie mieć homologacji, a najlepsze okazało się niejako w trakcie. Otóż, aktualne przepisy właściwie wykluczają funkcjonowanie kaliskiego systemu - straż miejska, która miała go obsługiwać, od 1 stycznia 2016 r. straci swe uprawnienia w tym zakresie. Nie wiadomo więc, kto ma się zająć systemem. Zmiany legislacji, którą całkiem niedawno przeprowadził parlament, przekładają obowiązek prowadzenia tego systemu od 1 stycznia 2016 roku na inspekcję. Dokonujemy odbiorów końcowych, a już wiemy, że jako samorząd nie będziemy mogli tego robić samodzielnie - powiedział w rozmowie z TVN24, Piotr Kościelny, wiceprezydent Kalisza. Jeśli inspekcja tego systemu nie przejmie, on nie będzie funkcjonował - dodał.
« powrót