Transport pod prądem (i nie tylko)
Elektryczne i elektryzujące pomysły, a niedługo rzeczywistość?
Właściwie już każdy z producentów ciężarówek (poza drobnymi wyjątkami) ogłasza mniej lub bardziej sensacyjne rozwiązania na niedaleką przyszłość, prześcigając się w zaskakujących nowinkach lub podkręcając zapowiadane parametry swoich prototypowych pojazdów. Celem głównym - ochrona środowiska, zatem wśród nowości są elektryki, hybrydy i ciężarówki na gaz (CNG i LNG).
Co więcej, zachętą do inicjatyw producentów, są - bo i pewnie powinny być - działania rządów różnych krajów. Posłużmy się tutaj przykładem Niemiec, który już w kwietniu ruszy ze specjalnym programem dopłat do zakupu ciężarówek na paliwa alternatywne. Dopłaty będą dotyczyć pojazdów o DMC >= 7,5 t i będzie można z nich skorzystać przynajmniej przez następne dwa lata (tak przy okazji: nadal jednak nie wiadomo o jakich kwotach mowa. Prace trwają).
Scania. W połowie poprzedniego roku Szwedzi chwalili się, iż mają same wysokie wzrosty sprzedaży pojazdów na paliwa alternatywne, sięgające 40%. Zmienia się świadomość. Rośnie zapotrzebowanie zarówno na pojazdy, które wspierają rozwój zrównoważonego transportu, jak i na usługi wspomagające właścicieli flot w ograniczaniu zużycia paliwa, śladu węglowego oraz kosztów. Zrównoważony rozwój i zyskowność idą w parze – komentował Henrik Henriksson, prezes i dyrektor generalny Scania CV AB.
Już kilka lat temu Scania przedstawiła swoją wizję, jak można także widzieć przyszłość związaną z elektrycznością w transporciem, choć raczej z małymi szansami na rozpropagowanie na całym świecie. Wespół z Siemensem, najpierw testowo pod Berlinem, a 2 lata temu w pobliżu miasta Gävle, w środkowej Szwecji, zbudowała 2 km odcinek infrastruktury linii elektrycznych rozwieszonych nad drogą (w typie trolejbusowym). Dzięki temu możliwe byłoby napędzanie ciężarówek bezpośrednio z publicznej sieci dzięki pantografom zamontowanym na dachu pojazdu. Poza takimi liniami truck, na co dzień będący hybrydą, korzystałby z "normalnego" paliwa.
Mercedes. Całkiem niedawno, na IAA w Hanowerze, miała miejsce prezentacja Mercedesa Urban eTruck będącego zapowiedzią nieco dalszej przyszłości transportu. W zeszłym jednak roku niemiecki koncern zapowiedział, iż w znacznie krótszym czasie, w ciągu kilku miesięcy na testy ma trafić ciężarówka mniejsza, do obsługi dystrybucji. Tak też się właśnie stało - elektryczny Actros (eActros) trafił do pierwszych użytkowników w Szwajcarii i Niemczech, a pozytywne testy mają zaowocować seryjną produkcją już za trzy lata.
Ciężarówki przekazane na testy są w dwóch wersjach - z podwoziem 18 t (dwie osie) i 25 t (trzy osie). Pracują na napędzie już wcześniej sprawdzonym w autobusach z bateriami o pojemności 240 kWh (ważą 2,2 t), pozwalającymi na zasięg do 200 km. Będzie on jednak mniejszy zależnie od wyposażenia pojazdu, choćby z agregatami chłodniczymi. Proces ładowania ma trwać od 3 do nawet 11 h, a wpływ na to będą miały parametry ładowarek.
Mercedes-Benz Vans także zapowiada przyśpieszenie w elektroboomie - w drugiej połowie 2018 r. do klientów ma trafić eVito, a w 2019 r. eSprinter.
eFuso. W produkcji seryjnej jest już Mitsubishi Fuso eCanter (marka należąca także do Daimlera). Elektryczny układ napędowy pojazdu składa się z sześciu akumulatorów litowo-jonowych, każdy o napięciu 420 V i pojemności 13,8 kWh.
W zależności od modelu i przeznaczenia ciężarówki mogą przejechać na jednym ładowaniu do 100 km, a ich maksymalna ładowność wynosi 3,5 t.
Renault i Volvo. Francuski producent zachęcony (zmuszony?) działaniami konkurencji także postanowił mocno zabrać się do pracy i ogłosił, że w 2019 r. pojawią się ich pierwsze elektryki. Pierwsze testy przeprowadzone przez partnerów Renault podobno wypadły pomyślnie. Plany na 2019 r. ma także oczywiście Volvo.
Elektromobilność jest w pełni zgodna z długoterminowym zaangażowaniem Volvo Truck na rzecz zrównoważonego rozwoju miast i zerowej emisji - podkreśla Claes Nilsson, szef Volvo Trucks. Nasza technologia i know-how w zakresie elektromobilności opierają się na sprawdzonych rozwiązaniach używanych już w elektrycznych autobusach Volvo oraz rozwiązaniach wprowadzonych w samochodach hybrydowych Volvo już w 2010 roku - dodaje Jonas Odermalm, kierownik działu pojazdów ciężarowych w Volvo Trucks.
MAN. Na 2021 r. niemiecki koncern zapowiada seryjną produkcji swoich eTrucków, które mają także - jak większość konkurentów - głównie obsługiwać dystrybucję miejską.
Testy prototypów MAN-a odbywające się w Austrii, przez kierowców takich firm jak Hofer, Stieg, REWE czy Magna Steyr, mają dostarczyć informacji co jeszcze można ulepszyć, zmodyfikować, na czym się bardziej skupić. Trzy lata to jednak niezbyt dużo, a zarazem - w pędzącym rozwoju technologii - bywa, że i przepaść.
Tesla. Cały, choćby pobieżny, przegląd elektroboomu musi dojść w końcu do Elona Muska. Wszyscy chyba znają jego w szybkim tempie rozwijające się superbiznesy, w tym ten, który nas obchodzi bardziej - samochody osobowe Tesla. Teraz jednak wiemy, iż nieco megalomański południowoafrykanin ogłosił światu kolejny przełom - tym razem w transporcie. Pod koniec zeszłego roku zademonstrował swój projekt Tesla Semi, czyli elektrycznego trucka o megamocach, który ma się pojawić już za kilkanaście miesięcy. Pojazd przy maksymalnym obciążeniu 36 t ma pokonywać dystans nawet ponad 800 kilometrów, a osiągnać "setkę" będzie w stanie w blisko 20 sekund. Bez załadunku nawet w sekund 5. Czas ładowania baterii do 80% ma wynieść zaledwie ok. pół godziny, a to i tak ma pozwolić na przejechanie nawet 650 km. Podobnie Tesla Semi świetnie ma sobie radzić z pochyłościami na drodze - 5-stopniowe wzniesienia będzie w stanie pokonywać ze stałą prędkością 105 km/h, co daje 30% lepszy wynik od dzisiejszych diesli.
Jakby tego wszystkiego było mało elektryczny truck Muska ma być w znakomitych cenach i to jeszcze bardzo się opłacać dzięki znacznie tańszej eksploatacji - przy pokonanym w ciągu 8-10 lat dystansie miliona mil (1,6 mln km) Semi ma być tańsza od normalnego diesla o 200 tys. i tym samym "zwrócić" z nawiązką ewentualne nadpłaty kupna pojazdu.
Wprawdzie tuż po prezentacji pojawiło się sporo głosów o zbyt szumnych zapowiedziach i najdelikatniej ujmując, odrobinie braku realizmu w kolejnej wizji Muska, ale trzeba przyznać, że on sam za bardzo się nie przejął. W końcu co można jeszcze zarzucić komuś, kto wydaje ogromną ilość pieniądzy na wystrzelenie jednego ze swoich samochodów w przestrzeń pozaziemską, tylko po to by się cieszyć świadomością, iż ów pojazd "gdzieś tam krąży". Ciekawe czy za powiedzmy kilka lat, po właściwej premierze Tesla Semi, autor być może sukcesu, nie postanowi przyozdobić gwiazd kolejnym obiektem, czy też może zbyt napompowany oczekiwaniami projekt sam przysłowiowo nie wystrzeli się w kosmos.
« powrót