Walka z wiatrakami?
Kolejne spotkania, debaty, listy
Z jednej strony mamy starania istotnej grupy członków UE by przeciwdziałać pochopnym zmianom w przepisach o transporcie drogowym, z drugiej, wygląda na to, że wszystko toczy się i tak własnym, ale niezmiennym torem.
Tuż przed wakacjami pisaliśmy (PGT nr 24/2016 w artykule "Czas na radykalniejszą reakcję") o wszczęciu 16 VI przez Komisję Europejską postępowania wobec Francji w związku z zastosowaniem przepisów o płacy minimalnej dla transportu międzynarodowego. Wysłano wówczas także uzupełnione upomnienie w tej samej sprawie do Niemiec. Procedurę rozpoczęto w wyniku petycji składanych przez 11 państw członkowskich, w tym Polskę, lecz coraz większą grupę zainteresowanych zaczyna dopadać zniechęcenie - kolejny miesiąc mija, a temat wydaje się być "zamrożony".
Debata. Odbyła się wprawdzie 7 VII w Parlamencie Europejskim debata, na której unijna komisarz ds. transportu, Violeta Bulc, przekonywała, że według KE "systemowe działania Francji i Niemiec do wszystkich międzynarodowych operatorów w transporcie, ograniczają w nieproporcjonalny sposób swobodę świadczenia usług i przepływu towarów", ale zarazem, nieomal w tym samym zdaniu sama kontrowała, że "KE popiera w pełni zasadę płacy minimalnej". Jak rozumieć te słowa? Pani komisarz stara się jak rasowy polityk unikać jednoznacznie brzmiących wypowiedzi, w końcu jest przedstawicielem każdej ze stron.
Podczas debaty można było także usłyszeć jak widzą sprawę np. politycy niemieccy. Pani poseł z frakcji Socjalistów i Demokratów, Jutta Steinruck (w kraju członkini SPD), twierdzi, iż "zmiany wprowadzane przez jej kraj i Francję, są próbą walki z nadużyciami jakich dochodzi w tranzycie. Jeżeli KE nie potrafi przedstawić konkretnych rozwiązań, a przecież problemy są znane od dawna, to każde państwo UE musi mieć możliwość takiej zmiany własnego prawa, by radzić sobie bez oglądania się na innych".
List. Dwa tygodnie po debacie, minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk, otrzymał także pismo od Violety Bulc, będące odpowiedzią na przekazany jej wspólny list 11 państw członkowskich ww. sprawie. Poza kurtuazyjnymi podziękowaniami za "podzielenie się obawami dotyczącymi ostatnich zmian w sektorze transportu drogowego", a także zapewnieniami o "aktywnym badaniu kwestii spornych przez unijnych urzędników, w tym dokładnej analizie stosowanych krajowych regulacji" oraz o "priorytetach KE by przepisy we wszystkich państwach Wspólnoty były egzekwowane jednolicie", nie dowiedzieliśmy się właściwie nic nowego. A za to pojawiły się kolejne kraje, które postanowiły pójść w ślady Francji i Niemiec.
Do tego "zacnego" grona dołączyły Włochy i - co ciekawe - także Węgry. Wprawdzie poziom płacy minimalnej ustalony na Węgrzech (ok. 10 zł) nie jest zbyt wymagający dla polskich przewoźników, ale zdecydowanie może być kolejnym kamykiem wywołującym lawinę. I to tym bardziej, że przecież nasi "bratankowie" są jednym z krajów, który podpisuje się pod listami ganiącymi działania Francji i Niemiec. Widocznie jednak tzw. solidarność w ramach Grupy Wyszehradzkiej jest rozumiana inaczej przez różnych jej członków. Jakby jednak na to nie patrzeć, trwające jeszcze postępowania wyjaśniające, łącznie ze słanymi przez KE upomnieniami, są niewiele warte. A nie ma nic gorszego w prawie, gdy kary zamiast odstraszać, zachęcają jedynie następnych.
« powrót