Zakaz wjazdu do Rosji... do kiedy?
Zezwolenia wydane w 2015 r. ważne tylko do końca stycznia
Gdy oddawaliśmy gazetę do druku nadal nie było zgody w sprawie przedłużenia umów na prowadzenie przewozów drogowych na terenie federacji rosyjskiej (31 stycznia było natomiast wiadomo, że Rosjanie przedłużą możliwość powrotu polskich ciężarówek do kraju do 15 lutego). I wcale się nie zanosi na rychłe załatwienie problemu.
Podpisana przez Władimira Putina ustawa "O kontroli państwowej wykonywania międzynarodowych przewozów drogowych i o odpowiedzialności za naruszenie trybu ich wykonywania" (362-FZ) oraz związane z nią rozporządzenia, w dość jawny sposób miały ograniczyć możliwości konkurencji, a zarazem zwiększyć znaczenie floty rosyjskiej na całym kontynencie europejskim. Dla przykładu polski transport dysponuje ponad 120 tys. pojazdów (najwięcej w Europie), podczas gdy nasz wschodni sąsiad ma ich 3-4 krotnie mniej. Rocznie do samej Rosji jeździ z Polski 10-12 tys. ciężarówek, wykonując ok. 200 tys. kursów - szacuje się, iż daje to około 400 mln euro rocznych obrotów. I o to toczy się gra.
Brak porozumienia. Jak przyznaje Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa nadal nie udało się wypracować porozumienia, co skutkuje brakiem ustalenia wysokości kontyngentu zezwoleń na rok 2016. Na stronie internetowej Głównego Inspektorau Transportu Drogowego możemy w związku z tym przeczytać: Przypominamy, że rosyjskie zezwolenia drogowe z 2015 r. ważne są do dnia 31 stycznia 2016 r., co oznacza, że polskie pojazdy ciężarowe powinny opuścić terytorium Federacji Rosyjskiej najpóźniej 31 stycznia 2016 r. Prosimy Państwa o uwzględnienie powyższej informacji przy planowaniu przewozów drogowych do Federacji Rosyjskiej po dniu 31 stycznia 2016 r.
Rosjanie oczekują wprowadzenia istotnych zmian w dotychczasowych regulacjach między oboma krajami, obowiązującymi od 20 lat - umowę dwustronną o międzynarodowych przewozach drogowych podpisano jeszcze w 1996 roku. Zmiany te jednak, są zdaniem polskiej strony, zbyt daleko idące. Strona rosyjska domaga się m.in. swobodnego tranzytu przez Polskę (gdy np. towar jest dostarczany poza jej granice) i zwiększenia limitów paliwa, które mogą wwieźć do naszego kraju na potrzeby tranzytu (do tej pory ten limit wynosił 600 l). Na to zgody (póki co?) polskiego rządu nie ma.
Ostatnie spotkanie stron (do którego w ogóle doszło) miało miejsce 21 I w Swietłogorsku, w Obwodzie Kaliningradzkim, w ramach tzw. komisji mieszanej ds. międzynarodowych przewozów drogowych, ale zakończyło się fiaskiem z powodu nadal znacznych rozbieżności. Z kolei na spotkanie tydzień później w Gdańsku, nie przyjechała delegacja rosyjska, o czym poinformował wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit podczas briefingu prasowego w Urzędzie Wojewódzkim, zapewniając, że wystąpi z zapytaniem do Ministerstwa Transportu o przyczyny nieobecności.
Oczywiście jednak oficjalnie obie strony twierdzą, że mają dobre intencje, a winę ponosi strona przeciwna, która nie wykazuje się konstruktywnością i chęcia zażegnania problemu.
Problemy. Nie pierwszy to jednak kryzys w relacjach polsko-rosyjskich i nie pierwszy także w sektorze transportu. Nie dalej jak 5 lat temu również nie udało się na czas dopracować umowy tranzytowej i wszystkie przewozy w obie strony zostały wstrzymane. Wówczas to na 183 zezwolenia CEMT, przyznawane Polsce przez Międzynarodową Organizację Transportu (ITF), Rosjanie chcieli uznać zaledwie 1/3.
Wielu przewoźnikom - głównie tym wykonującym przewozy tylko na wschód - widmo bankructwa stanęło przed oczami, ale ostatecznie udało się dojść do porozumienia i "nasi bracia Słowianie" postanowili uznać wszystkie certyfikaty. Sytuacja tamta jednak dała do myślenia znacznej części właścicieli firm transportowych. Szacunkowo ok. 30% z nich postanowiło zmienić kierunki i przerzuciło się na inne trasy.
A jak będzie teraz? Kryzys może być dotkliwszy, zwłaszcza, że co kilka miesięcy Moskwa - w odwecie za sankcje nakładane przez UE, a więc i Polskę, w związku z działaniami Rosji na wschodzie Ukrainy - dodaje kolejne swoje zakazy i ograniczenia (wstrzymanie importu mięsa czy produktów rolnych, a w połowie listopada nowy system opłat, który na dokładkę przez pierwsze cztery dni właściwie uniemożliwił ruch nierosyjskich ciężarówek). Minister infrastruktury i budownictwa, Andrzej Adamczyk, zamierza wystąpić do Komisji Europejskiej o interwencję, ale jak się zdaje niewiele to zmieni. Niemniej dla obu stron wszelkie opóźnienia są, najoględniej mówiąc, zdecydowanie nie na rękę.
« powrót